czwartek, 22 października 2015

Murzynek

Niezawodny przepis z Moich Wypieków - zawsze się udaje :) Chociaż tym razem na wszelki wypadek rzuciłam nim po wyjęciu z piekarnika, ponieważ temu ostatniemu jeszcze do końca nie ufam i bałam się, że coś jednak może nie wyjść (więcej o rzucaniu ciastem możecie się dowiedzieć ze wspomnianego bloga klikając tutaj). Konfitura z wiśni dodała mu odrobiny soczystości i oczywiście podniosła walory smakowe.
Nie powiem jak szybko znika - sami sprawdźcie ;)


Składniki (na tortownicę o średnicy 28cm):

  • 1 szklanka cukru
  • 8 łyżek kakao
  • 1,5 szklanki mleka
  • 3/4 kostki margaryny
  • 3 szklanki mąki
  • 1,5 łyżeczki sody
  • 3 łyżeczki cynamonu
  • 3 łyżeczki przyprawy do piernika (albo pół łyżeczki imbiru)
  • 8 łyżek powideł 
  • 5 jajek (osobno białka i żółtka)


Wykonanie:

  1. Cukier, kakao, mleko i margarynę zagotować i gotować jeszcze przez 1-2 minuty (uwaga, kipi! trzeba mieszać). Wystudzić.
  2. Mąkę przesiać z sodą i przyprawami. Dodać do wystudzonej masy i wymieszać mikserem.
  3. Dodać powidła i wymieszać łyżką. 
  4. Białka ubić na sztywno, a potem, nadal ubijając, powoli dodawać żółtka. Ubitą pianę delikatnie wmieszać do ciasta.
  5. Wlać do tortownicy wyłożonej papierem(samo dno) i piec ok.45-60 minut w 170°C.
  6. Po wystudzeniu na wierzchu rozsmarować polewę.

UWAGA! Przepis można także wykorzystać do zrobienia muffinek wprowadzając małe modyfikacje:

   Mąki z masą nie mieszać mikserem, tylko łyżką, krótko, do połączenia składników i skrócić czas pieczenia do ok. 20 minut.


Polewę można zrobić na co najmniej 2 sposoby:

  1. Roztopić 2 łyżki masła, dodać 4 łyżki cukru, łyżkę kakao i 5 łyżek słodkiej śmietanki. Wymieszać i krótko zagotować.
  2. Roztopić łyżkę masła, dodać 1-2 łyżki kakao i 3-4 łyżki masy krówkowej. Wymieszać i krótko zagotować.

Smacznego!

poniedziałek, 19 października 2015

Kurczak zapiekany w majonezie

Wczorajszy obiad tak nam posmakował, że uznaliśmy za konieczne podzielenie się nim z Wami mimo braku zdjęć. A może ktoś podeśle zdjęcie swojej wersji? :)
Kurczak niezwykle soczysty i zachwycający delikatnością.. Podobny do kurczaka w delikatnej panierce, ale pieczony, więc odrobinę zdrowszy..no i jednak inny ;) Pyszny!



Składniki (porcja na 4 osoby):
  • podwójna pierś z kurczaka
  • 2-3 duże łyżki majonezu
  • 2-3 łyżeczki musztardy
  • przyprawa do kurczaka
  • sól

Wykonanie:
Mięso natrzeć przyprawą do kurczaka i solą. 
Wymieszać majonez z musztardą. 
Pierś przełożyć do naczynia żaroodpornego, posmarować sosem, odwrócić i posmarować z drugiej strony. 
Piec pod przykryciem do gotowości.

Propozycja podania:
Można podać z żółtym ryżem. Oprócz tego kurczak wyśmienicie komponuje się z konfiturą żurawinową oraz duszonymi pieczarkami - szef kuchni poleca :) (obiad przygotował Bartek)

poniedziałek, 21 września 2015

Czenaki, czyli danie jednogarnkowe :)

<a href="http://www.bloglovin.com/blog/14045535/?claim=8jjya4qytzh">Follow my blog with Bloglovin</a>

Gorący i aromatyczny posiłek? To właśnie czenaki. Na sposób gruziński, czy litewski, a może na swój własny? Wersji tego dania podobno jest tyle ile gospodyń.. Podejrzewam jednak, że to mocno zaniżona ocena. U nas za każdym razem wygląda trochę inaczej :) Tym razem przedstawiam wersję litewską z przewagą kapusty i ziemniaków.
Podstawową wiedzę na temat czenaków wzięłam stąd.
Serdecznie polecam ;)


Składniki (ilości wg uznania i ilości porcji):

  • poszatkowana biała kapusta
  • seler
  • pietruszka
  • marchewka
  • ziemniaki pokrojone w kostkę
  • mięso mielone
  • przyprawy wg uznania (u nas pieprz, sól, lubczyk, koperek, kurkuma, rozmaryn, mieszanka do mielonego)
  • woda lub bulion
  • parę łyżek śmietany (1-2 na garnuszek)
  • ogórki kiszone pokrojone w kostkę


Wykonanie:

Selera i pietruszkę drobno pokroić i wymieszać z kapustą.

Ziemniaki i mięso doprawić.

Układać w garnuszkach warstwami kapustę, ziemniaki i mięso, lekko ubijając do wysokości 1-2 cm poniżej brzegów, żeby nie kipiało. (Jako ostatnią warstwę polecam ziemniaki - łatwo po nich sprawdzić, czy potrawa jest już gotowa.)

Podlać wodą/bulionem.

Zapiec pod przykryciem przez ok. pół godziny, następnie dodać śmietanę i ogórki i przykryć jeszcze na parę minut.

Smacznego!


piątek, 12 czerwca 2015

Tarta ze szpinakiem

  

  Pierwsza tarta, jaką zrobiłam w życiu.  Pamiętam, że byłam wtedy w liceum (czy coś koło tego) i z satysfakcją patrzyłam jak rodzinka zajada ze smakiem wypiek mojego autorskiego przepisu :) Byłam z siebie dumna tak, że do dziś mam sentyment do tego dania.   Mam nadzieję, że i Wam posmakuje :)


Ciasto 

  Polecam ciasto kruche z tego przepisu, ale jeśli ktoś lubi lub nie ma czasu, to kupne ciasto francuskie też się nadaje (jak widać na zdjęciu). Trzeba je tylko podpiec, tak jak kruchy spód, do zrumienienia. (Wszędzie piszą, żeby je obciążyć fasolą albo innymi ziarenkami przy tym podpiekaniu, ale z tego, co zauważyłam, nie jest to konieczne, bo farsz i tak później przyciśnie wyrośnięte ciasto do dna i będzie pysznie.)


Masa szpinakowa:
  • opakowanie mrożonego szpinaku
  • kostka sera feta
  • 2-3 jajka
  • cebula
  • kostka twarogu lub pół szklanki słodkiej śmietanki (opcjonalnie)

  Cebulę pokroić drobno i zeszklić na oleju.
  Dorzucić do niej szpinak i smażyć aż się rozmrozi (można pod przykryciem), a potem jeszcze trochę, aż odparuje woda.
  Dodać fetę i śmietankę/twaróg, a kiedy przestygnie dorzucić rozbełtane jajka. Doprawić solą i pieprzem wg uznania.

Masę szpinakową wyłożyć na upieczony spód i zapiec przez 20-30 min. w 200°C
Przed upieczeniem można na wierzch położyć plasterki pomidora i mozarelli lub starty żółty ser.

Smacznego! :)

P.S. Zawsze używałam mrożonego szpinaku, więc niestety, mimo sezonu, nie wiem jak dokładnie postępować ze świeżym. Jeśli ktoś z Was ma w tej kwestii doświadczenie, chętnie się dowiem :)


piątek, 29 maja 2015

Tarta z cukinią i porem


  Tarta to coś, co zawsze chętnie jemy. Połączenie kruchego ciasta z warzywnym nadzieniem wyjątkowo dobrze się spisuje i za każdym razem stanowi atrakcję kulinarną (tak jak pierogi, czy naleśniki). Jeśli jeszcze nie próbowaliście, serdecznie polecam ten przepis. Jest niewymyślny i dosyć tani, a danie sycące. No i ta cukinia - moje ulubione warzywko ;) 



Ciasto:
  • 250 g mąki pszennej
  • 125 g margaryny 
  • 1 jajko 
  • szczypta soli 
  Margarynę siekamy z mąką na stolnicy lub w misce, dodajemy jajko i sól, szybko zagniatamy w kulę, przykrywamy folią i chowamy do lodówki. 
  W razie, gdyby ciasto było zbyt sypkie i nie chciało się zagnieść można dodać łyżkę śmietany lub odrobinę zimnej wody.  

Nadzienie:
  • 2 średnie cukinie (można dać 3, będzie wyższa - ja akurat nie miałam)
  • pół pora
  • 3 jajka
  • szklanka śmietany (ja użyłam kwaśnej, ale może być też kremówka)
  • pęczek szczypioru
  • sól i pieprz
  1. Cukinię ścieramy na grubych oczkach tarki, przekładamy do sitka lub durszlaka, solimy kilka szczypt, mieszamy i odstawiamy, żeby puściła sok. 
  2. Pora kroimy i podsmażamy na oleju. Odciskamy sok z cukinii i dodajemy ją do pora, smażymy jeszcze kilka minut. 
  3. Śmietanę mieszamy z jajkami i pokrojonym szczypiorem, doprawiamy solą i pieprzem. 
  4. Ciasto rozwałkowujemy mniej więcej na wielkość formy. Foremkę można posmarować tłuszczem. Wykładamy na nią ciasto, nakłuwamy widelcem i pieczemy ok. 20-25 min.(aż się trochę zrumieni) w 180°C. 
  5. Na upieczony spód wykładamy cukinię z porem nie wygładzając - tak, żeby zostały dołki i nierówności. Wlewamy na wierzch masę z jajek i śmietany - teraz możemy wygładzić :) 
  6. Zapiekamy ok.30 min. w 200°C 
  Można podawać z oliwą. Smakuje nieźle także na zimno :)


  Nam starczyło na 2 dni. Na jak długo starczy Tobie? ;)

wtorek, 26 maja 2015

Barszcz ukraiński



  Coś na Dzień Matki - jak ugotujecie ten barszcz, to macie spokój na 2 albo 3 dni. Chyba, że ktoś się zbuntuje i nie będzie chciał "znowutejzupy" (jak ja na przykład). Takiemu zawsze można usmażyć naleśniki, bo, jak wiadomo, to najulubieńsze danie łasuchów ;)



Składniki:


  • 2 l bulionu
  • 1/2 główki białej kapusty
  • 6 średnich ziemniaków
  • cebula
  • 6 średnich buraków
  • 2 duże marchewki
  • puszka czerwonej fasoli (opcjonalnie) *
  • słoiczek koncentratu pomidorowego
  • ocet balsamiczny/sok z cytryny 
  • koncentrat buraczany


  W dużym garze ugotować bulion (można nie dodawać marchewki), dodać do niego pokrojone w kostkę ziemniaki i poszatkowaną kapustę, zostawić na ogniu.

  Cebulę pokroić, buraki i marchewki zetrzeć na tarce. Wszystko razem podsmażyć, a potem dusić ok. 15 minut, po czym dodać fasolę i koncentrat. Całość połączyć z bulionem i chwilę pogotować.

  Dodać octu lub cytryny i, jeśli trzeba, koncentratu buraczanego do smaku. Dosolić, dopieprzyć i zjadać takie gęste.

  Można dorzucić mięsko z rosołu.

Smacznego!

* Dodatek fasoli specjalnie dla Agaty ;)


P.S. Przepis od Teściowej :)

sobota, 23 maja 2015

Precelki vel rogaliki z dżemem



  Nie wiem dlaczego, ale u nas mówiło się o nich właśnie precelki. Dopiero jak dorosłam dowiedziałam się, że tak naprawdę to są rogaliki krucho-drożdżowe.. Ale mniejsza o nazwę. One są po prostu najpyszniejsze na świecie i zawsze znikają szybciej niż się tego spodziewam. Kruchutkie, wręcz rozpływają się w ustach.. Co ja Wam będę opowiadać - spróbujcie sami! 



Składniki: 
  • ok. 0,5 kg mąki (3 szklanki)
  • 250 g margaryny (u mnie pół na pół ze smalcem - dzięki temu ciasto jest bardziej kruche)
  • 1 szklanka śmietany
  • 50 g świeżych drożdży
  • domowy dżem (bez żelatyny)
  1. Drożdże pokruszyć i wymieszać ze śmietaną aż się rozpuszczą. 
  2. Mąkę na stolnicy posiekać z margaryną, polać drożdżami i szybko zagnieść. 
  3. Ciasto schować na godzinkę do lodówki.
  4. Po tym czasie wyjąć i podzielić na 6 części. Z każdej uformować kulkę, rozwałkować na okrągły placek (grubość ok.3-4 mm, jeśli ktoś chce być dokładny) i pokroić na 8 trójkątów. 
  5. Nakładać po pół łyżeczki dżemu i zawijać do środka pierwszą zakładkę lekko przyciskając, żeby dżem nie wypływał. 
  6. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem i piec w temperaturze 200ºC ok. 15 minut. 
  7. Posypać cukrem pudrem.
Smacznego! :)

P.S. Przepis od Mamy :)

piątek, 22 maja 2015

Aktualna lektura



  Rzadko zdarza mi się PRZEczytać jakąś książkę, czyli wziąć ją, zacząć i skończyć. Czytam trochę tu, trochę tam - zazwyczaj mało regularnie i pewnie zbyt rzadko. Ale lubię to. Lubię zaczynać książki i dawać im tyle czasu ile tylko zechcą, by dojrzeć na półce.. ;) Wyjątek stanowią książki z biblioteki, bo te, jak wiadomo, mają dość krótki termin "ważności". 


  Taką właśnie książką jest "Księga kodów podświadomości" - lekka lektura, którą traktuję jako wietrzenie umysłu pozytywnym myśleniem Beaty Pawlikowskiej :) 

  "Dziki ojciec" to książka o ciekawym pomyśle na wychowywanie dzieci. Wbrew tytułowi nadaje się również dla matek. Spodobała nam się ze względu na idee w niej przedstawione, jak również wartości wyznawane przez autora, które zbiegają się z naszymi. 

  "Dziecko dla odważnych" to z kolei niezawodny sposób na zły humor. Naprawdę - już parokrotnie słuchanie jej wyciągnęło mnie z odmętów czarnej rozpaczy ;)

  "Europa". To z ambicji. Byłam z siebie dumna, kiedy dochodziłam do końca wstępu :D To też próba walki z moją porażającą i wstyd przynoszącą niewiedzą historyczną. Napisana bardzo ciekawie, bardzo szczegółowo i, jak na książkę historyczną, z dużą dozą inteligentnego (czasem nawet ja nie łapię) humoru. Ma taką jedną wadę - naprawdę CIĘŻKO zabrać ją gdzieś ze sobą. 



  A jeśli by się upierać przy skończonych lekturach, a nie tylko zaczętych to proszę bardzo, oto ona - ostatnia książka, którą wzięłam i po prostu przeczytałam, bo inaczej się nie dało. Poziom abstrakcji jaki osiąga sposób myślenia i postępowania bohaterów tej książki jest doprawdy rozbrajający :)

  To już ostatni dzień blogowego wyzwania Uli. Dziękuję za wspólną zabawę, jeśli tak to można nazwać, i do następnego razu - mam nadzieję, że za miesiąc też uda mi się wziąć udział w tym niezwykle inspirującym i wymagającym festiwalu kreatywności :)  

  A od jutra zapraszam do kulinarnej codzienności mojego bloga - postaram się wysmażyć coś pysznego (może na słodko?)..

czwartek, 21 maja 2015

Nawyki, czyli droga w budowie :)

  Nawyki.. Ja mam jakieś nawyki? I to wymagające zmiany? Nie, nie przypominam sobie.. Najprostszą dla mojego ego, a jednocześnie najbardziej niewiarygodną dla mojego umysłu odpowiedzią na pytanie o złe nawyki jest uznanie, że ich nie mam. Ponieważ wiem, że to nieprawda, zastanawiam się dalej. I pewnie trochę to potrwa, zanim odkryję je wszystkie (jeśli to w ogóle możliwe), bo, jak stwierdzam, trudno mi przyznać się przed samą sobą, że coś muszę zmienić! 


  Do tej pory udało mi się zauważyć parę najbardziej oczywistych z racjonalnego punktu widzenia:
  1. włączanie komputera od razu po śniadaniu, lub jeszcze w trakcie przygotowywania go
  2. odkładanie sprzątania i innych rzeczy wymagających wysiłku na później
  3. jedzenie z nudów (tym gorzej, jeśli jest to byle co)
  4. ...
  Usłyszałam kiedyś, że żeby zmienić nawyk trzeba wyrobić nowy, który go zastąpi. Wtedy też zapadło mi w pamięć bardzo trafne porównanie starego nawyku do dobrej, szerokiej szosy. Przy nim nowy nawyk to powoli tworząca się ścieżka leśna. Jeśli będziemy coraz częściej używali tej niewygodnej z początku ścieżki, to ona się poszerzy, wyrobi i w końcu okaże się lepsza od tamtej, a dzięki temu chętniej przez nas wybierana. Czyż to nie jest obrazowe przedstawienie sprawy? :) 

  Zatem następny krok, jeśli już wyłapaliście swoje złe nawyki, to wymyślenie nowych, które będą w stanie je zastąpić. Ja zacznę od wymyślenia zamiennika dla każdego z moich złych przyzwyczajeń. Najlepiej, żeby było to coś, co chciałabym wprowadzić jako zdrowy nawyk. No i oczywiście żeby łączyło się z czymś przyjemnym :) 

  Oto pierwsze, które przyszły mi do głowy:
  1. ruch! - gimnastyka lub chociaż regularne spacery - w końcu zaczęła się najprzyjemniejsza pora roku, więc nagrodą będzie np. dobre samopoczucie, a może chwila spędzona z książką w przyjemnym miejscu?
  2. sprzątanie na bieżąco - codziennie mało (może zamiast jedzenia z nudów), a w nagrodę np. wolne weekendy :) 
  3. ...

Podoba Wam się taka zamiana? Ciekawa jestem, jakie Wy macie pomysły na nowe, dobre nawyki? 



środa, 20 maja 2015

Szczęście na fotografii

  W ramach wyzwania Uli postanowiłam podzielić się z Wami kilkoma zdjęciami, które dla mnie są obrazem szczęścia :) 

My chwilę po ślubie..  

  Długo wyczekiwany dzień przyniósł nam prawdziwy ogrom radości. Zgadzam się z tym, że nie można być szczęśliwym non stop w sensie przeżywania błogostanu. Nam jednak bardzo często towarzyszy poczucie zadowolenia z życia - ze zwykłej codzienności ale też z wyjątkowych momentów i cudów Pana Boga, które nas spotykają. 


..nasza córeczka z zębami ;).. 

  Jednym z takich cudów jest nasza córeczka, która ma się dopiero urodzić. Dlaczego? 
  Po pierwsze - to naprawdę niepojęte, że jakiś nowy człowiek rośnie mi w brzuchu. Niby wiadomo jak to się dzieje, ale mimo wszystko - to trochę dziwne uczucie ;) I chociaż wydaje się, że wiemy co, jak i kiedy, to jednak nie od nas zależy, czy powstanie nowe życie. Dlatego już sam fakt poczęcia jest wg mnie ogromną tajemnicą i cudem. 
  Po drugie - życie tego dziecka było zagrożone od samego początku i przez pierwsze 3 czy 4 miesiące żyliśmy w niepewności co do jego dalszego losu. A dziś jest już wszystko w porządku i możemy spokojnie czekać na jego narodziny :)


..i rodzina, a raczej nasze obie rodziny w niezłym chaosie :) 

  Właśnie tak to wygląda - rodzice i ich liczne potomstwo, które trudno zebrać do kupy, a jeszcze trudniej zmusić, żeby się nie ruszało. Tu się wszystko zaczęło i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Kolejny Boży cud - nic dodać, nic ująć :) 



  Dla mnie szczęście to nie tylko te wszystkie radosne chwile, ale również zwykłe, szare, które z nimi kontrastują i pozwalają dostrzec wyjątkowe piękno tych pierwszych :) Bez nich nie byłoby tak ciekawie, nie uważacie?

wtorek, 19 maja 2015

Tego chciałabym się nauczyć - TOP 5


  Postanowiłam podjąć wyzwanie Uli i pisać przez 5 dni  na zadane przez nią tematy. Zamiast pomysłu na obiad prezentuję więc tekst z rodzaju "poznajmy się". Mam nadzieję, że się najecie ;)


  Trochę czasu zajęło mi zastanawianie się nad tym, czego ja właściwie bym chciała. Myślałam i myślałam.. W końcu spisałam kilka pierwszych co ważniejszych myśli, które przyszły mi do głowy. Oto one - pięć rzeczy, których chciałabym się nauczyć:

1. Regularności w sprzątaniu
  Taka moja nowa ambicja - chcę zerwać z przyzwyczajeniem do swojego "artystycznego nieładu". Na razie zaczęłam pomału ogarniać swoje wieczne bałagany, czyli złogi różnych rzeczy, z których "kiedyś coś na pewno zrobię", ale nigdy nie starcza mi czasu, albo o nich nie pamiętam bo leżą gdzieś (np. w kanapie) i nie pamiętam już nawet, że w ogóle mam takie "skarby". Wywlekam je na wierzch i porządkuję. Tak zrobiłam ostatnio np. ze szmatami, tzn. z ubraniami do naprawy (niektóre czekają na nią już parę lat!), materiałami do szycia, włóczkami - posegregowałam je na kategorie i popakowałam do porządnych pudełek, które zmieszczą się na półkę regału - będą więc w widocznym miejscu i łatwo dostępne. Łatwiej będzie się za nie zabrać :)
  Do rozpoczęcia działań porządkowych natchnęła mnie Ania, której bloga odkryłam całkiem niedawno i bardzo się z tego cieszę :)

2.  Angielskiego, niemieckiego i paru innych takich
  Nie wiem czemu, ale przyczepiło się do mnie, że chcę się nauczyć wielu języków.  Fakty jednak są takie, że wszystko, czego zdołałam się nauczyć po francusku, włosku, hiszpańsku, niemiecku, łacinie, czy estońsku to podstawy podstaw. Angielski zdołałam opanować w trochę większym stopniu, ale to tylko dzięki temu, że byłam 4 miesiące za granicą, czyli życie mnie zmusiło ;) No i rosyjskiego też troszkę więcej liznęłam, ale na pewno nie w mowie.
  Najlepsze jest to, że nic jak dotąd nie zdołało zachwiać mojego wewnętrznego przekonania, że mam tzw. "zdolności językowe" i łatwość w wychwytywaniu brzmieniowych niuansów obcej mowy. Trwam w tej pewności i chyba tylko mój słomiany zapał i lenistwo powodują, że poddaję się w nauce jakiegokolwiek języka obcego, bo przecież nie brak wiary we własne możliwości..

3. Wyrzucania zbędnych pamiątek bez zbędnego żalu
  Dlaczego? Bo mam mnóstwo rzeczy, które leżą gdzieś nieużywane, nierozpakowane od paru już przeprowadzek tylko dlatego, że wiążą się z nimi "jakieś" wspomnienia. Jak się zastanowię, to to nawet niekoniecznie są jakieś cenne wspomnienia - ot, jakieś małe wydarzenie, a już kolejna pamiąteczka powiększa grono gratów w jakimś pudełku.
  Jeden problem to takie właśnie mało ważne śmieci, a drugi to pamiątki, które jednak są z jakiegoś powodu ważne, bo z nimi jeszcze wiążą się jakieś sentymenty i cenne wspomnienia. Te chciałabym umieć porządkować, może jakoś wkomponowywać w otoczenie, żeby miały szansę częściej przywoływać miłe uczucia z nimi związane, a nie leżeć w zapomnianych zakamarkach do których nie zaglądam częściej niż raz do roku.

4. Nieodkładania działań na później
  Nie wiem, czy to wymaga komentarza. Chyba już wszyscy wiedzą dlaczego nie warto odkładać, a warto działać. Problem leży w tym, żeby tę wiedzę zastosować w praktyce :] No dobrze, powiem dlaczego ja chciałabym się tego nauczyć. Dlatego, że zbyt wiele pomysłów pozostaje w mojej głowie, podczas gdy dobrze wiem, że ich przeznaczeniem jest świat zewnętrzny i realne formy, a nie odmęty mojej wyobraźni.

5. Tu i teraz, czyli niebania się na zapas
  Nie chcę, żeby myśl o przyszłości budziła we mnie lęk, a tak się czasem zdarza - zwłaszcza kiedy pomyślę o możliwych wojnach, kataklizmach i innych nieszczęściach, które chodzą po ludziach. Ciągle się jeszcze uczę, że istnieje tylko dzień dzisiejszy; że przyszłość, której się boję, kiedy staje się teraźniejszością nie jest już taka straszna - szkoda więc nerwów :) Jak mówi tekst jednej z piosenek Luxtorpedy: "Co było to było, co ma być - będzie. Tu i teraz - to moje orędzie".
Chcę się nauczyć tego tak, żeby weszło mi w krew.


To tyle. Pewnie znalazłoby się więcej, ale po co się rozwlekać ;)
A jak tam u Was? Czy wiecie, czego Wy chcielibyście się nauczyć?


poniedziałek, 18 maja 2015

Zdrowy shake zamiast lodów - idealny przepis tej wiosny

  Wiosna rozkręciła się na dobre, słońce coraz bardziej pokazuje na co je stać, a mnie coraz częściej nachodzi ochota na lody. 
  W obecnym "błogostanie" ochotę na słodycze mam jeszcze większą niż zwykle, za to wskazania do zajadania się nimi dużo mniejsze.. Właściwie w ogóle nie ma takich wskazań ;) 
  Dlatego dla mnie idealnym przepisem na tę wiosnę jest czekoladowy shake na bazie bananów, bez dodatku cukru. Na pewno zdrowszy niż sklepowe lody, a przy tym pyszny i sycący - polecam z całego serca :)



Składniki na 3 porcje:

  • 2 banany pokrojone i zmrożone 
  • 2-3 łyżki kakao
  • 1 szklanka mleka
  • kilka kostek lodu

  Wszystkie składniki umieszczamy w blenderze, miksujemy, przelewamy do szklanek i zjadamy lub wypijamy delektując się wspaniałym smakiem :) 

  P.S. Na życzenie mojego męża zrobiłam też wersję bez kakao, za to z łyżeczką kremu orzechowo-czekoladowego - to propozycja dla tych, którzy nie lubią mocno czekoladowych lodów. 
  Według mnie banany najlepiej mrozić tylko kilka godzin, żeby nie były do końca skostniałe - łatwiej się je miksuje. 

  Przepis wzięłam od Młodej Żonki, a jego obecność na moim obiadowym blogu zawdzięczacie Uli Phelep


czwartek, 14 maja 2015

Panierowane krążki z cukinii

  Przyznam, że nie jest to najbardziej sycący obiad jaki znam. Może nawet niektórzy w ogóle nie nazwaliby tego obiadem. Nam jednak posłużył jako taki wczoraj, kiedy bardzo się spieszyliśmy i zabrakło czasu na przygotowanie zamierzonej wcześniej lazanii (mistrz planowania to właśnie ja). Myślę jednak, że jako drugie danie sprawdzi się doskonale. 
A zatem przedstawiam państwu zestaw bardzo wiosenny – cukinia, młode ziemniaki i mizeria :)


Składniki na 2 osoby:
  • mała cukinia
  • 3-4 łyżki mąki
  • 1-2 jajka
  • bułka tarta
  • ogórek
  • koperek
  • śmietana
  • 5-6 średnich ziemniaków



  Ziemniaki obrać, pokroić w grubą kostkę i wstawić do gotowania (ja skorzystałam z parowaru). Pod koniec posolić.
  Ogórka obrać, pokroić w cienkie plasterki, posolić i odstawić, żeby puścił sok.
  Mąkę, jajko i bułkę tartą umieścić w osobnych talerzach lub miseczkach. Jajko doprawić pieprzem i solą.
  Cukinię obrać i pokroić w plastry grubości ok. 0,5 cm. Każdy plaster obtaczać w mące, potem w jajku, na koniec w bułce tartej i smażyć z dwóch stron na rozgrzanym oleju, ale niezbyt dużym ogniu, żeby zdążyły zmięknąć w środku zanim panierka się przypali.
  Z ogórków odlewamy sok (i wypijamy ze smakiem lub dajemy wypić komuś, kto lubi), dodajemy śmietanę i posiekany koperek, mieszamy.
  Ziemniaki powinny przez ten czas już się ugotować i czekać na resztę, więc kiedy tylko skończymy smażenie cukinii, podajemy wszystko na stół i zjadamy ze smakiem.


P. S. Do lazanii jeszcze wrócimy ;)

wtorek, 12 maja 2015

Krupnik z soczewicą

  Tak jak zapowiadałam – krupnik po mojemu.
  Któż zdoła się oprzeć?
  Wystarczy baza rosołowa, parę dodatków i obiad gotowy. :)  Polecam!



Składniki:
  • 2,5-3 litrów rosołu (ja dałam niecałe dwa, a potem dolewałam wody)
  • 2 garści kaszy jęczmiennej grubej (ok. 50g)
  • 2 garści kaszy jaglanej (ok. 50g)
  • 100g soczewicy czerwonej
  • mięso z ugotowanej porcji rosołowej
  • kilka pokrojonych ząbków czosnku (wedle uznania)
  • natka pietruszki

  Do wrzącego rosołu wsypujemy kasze, soczewicę i kawałki mięsa. Gotujemy ok. 20-30 minut, gdzieś w trakcie dorzucamy czosnek, a na koniec natkę.
  Doprawiamy pieprzem i, jeśli trzeba, solą.
  Szybko? :)

  P.S. Można też dodać pokrojone pomidory świeże lub z puszki – urozmaicą kolor i dodadzą odrobinę kwaśności. 
  Kasze też można dowolnie kombinować, albo razem z nimi wrzucić ziemniaki pokrojone w kostkę. Jak widzicie – możliwości jest wiele. 

Ciekawa jestem, czego Wy dodacie do swojej zupy?   

środa, 6 maja 2015

Kurczak w delikatnej panierce

  Rzadko kupuję mięso, ale kiedy wyobraziłam sobie pyszne kurczakowe kąski.. Nogi same zaniosły mnie do mięsnego i na obiad były one  - delikatne i wyraziste w smaku mięsne kawałki. U nas w połączeniu z kaszą jaglaną i pomidorami w śmietanie, czyli prosto, a smacznie:) Przepis na panierkę wzięłam kiedyś od jednej z moich sióstr. Polecam!




Panierka:

  • 1 jajko
  • 1 łyżka majonezu
  • 1/2 łyżeczki musztardy
  • 1/2 łyżki mąki i garść zmielonych orzechów (można też dać tylko łyżkę mąki, lub zmielone płatki owsiane)


  Mieszamy wszystkie składniki, doprawiamy solą i pieprzem do smaku (można oczywiście dodać też inne lubiane przyprawy - paprykę, curry itd.).
  Pierś z kurczaka kroimy na plastry, maczamy każdy w panierce i kładziemy na rozgrzany olej.

  Można też pokroić mięso w kostkę, wymieszać całość z panierką i nakładać łyżką jak placki. Ja tym razem wypróbowałam pierwszy sposób, ale zapewniam, że warto wypróbować obie wersje.
Myślę, że smakowało lepiej niż by można sądzić na podstawie zdjęć ;)

  Podana ilość panierki starczyła mi na pojedynczą, ale dużą pierś z kurczaka, a to z kolei dla nas dwojga na dwa obiady.

poniedziałek, 4 maja 2015

Krokiety z kapustą i pieczarkami


  Naleśniki to jedno z moich ulubionych dań z dzieciństwa, ale nie tylko. Pierwszy rok na studiach upłynął mi pod znakiem pierogów (niestety tych kupnych, mrożonych) oraz właśnie naleśników. W przyrządzaniu tych drugich doszłam do niemałej wprawy, choć dokładnych proporcji wciąż nie potrafię podać. Ale pracuję nad tym ;) Najbardziej popularne u nas w domu były naleśniki z serem białym na słodko oraz te najprostsze - z dżemem. Dzisiaj jednak chcę wam zaproponować wersję bardziej treściwą i sycącą. 



Ciasto na naleśniki:
  • 2 szklanki mąki 
  • 2 szklanki płynów (woda i/lub mleko) (zazwyczaj dodaję więcej, żeby były cieńsze)
  • 2 jajka 
  • 1-2 szczypty soli 
  • 1-2 łyżki oleju 
  Wszystkie składniki wymieszać i odstawić na pół godzinki, po czym smażyć (zawsze smażę na dwóch patelniach, chyba, że mam więcej ;), coby się nie zamęczyć staniem przy kuchence). W międzyczasie można zrobić farsz.

Farsz:
  • 500 g kapusty kiszonej 
  • 500 g pieczarek 
  • 2 średnie cebule 
  • pieprz i sól 
  Kapustę pokroić, zalać wodą i dusić aż zmięknie, resztę wody odparować lub odcedzić.
  Pokrojoną cebulę zeszklić na patelni. Pieczarki posiekać drobno lub zetrzeć na tarce i podsmażyć aż odparuje z nich woda (można je dorzucić do cebuli).
  Połączyć wszystko, doprawić solą i pieprzem.

  Na każdy naleśnik nałożyć 2 łyżki farszu, zawinąć krokiety, obtoczyć w jajku i bułce tartej, smażyć na złoty kolor.

  P.S. Mnie wyszło z tej ilości 10 sporych krokietów + kilka naleśników na deser, ale można też dawać trochę mniej farszu, to wyjdzie więcej krokietów - proste :) 

Kolejny blog kulinarny? Chyba nie zamierzasz..?

  A właśnie, że tak!

  Po to, żeby podsuwać innym proste pomysły na obiad. I żeby pomóc samej sobie przypomnieć dobry, wypróbowany przepis. Żeby nie męczyć się za każdym razem z wymyślaniem obiadu. 

  Przez długie lata wracając ze szkoły rzucałam w kierunku kuchni to samo pytanie "Co na obiad?" albo inne, równie "niewinne": "Jest coś do jedzenia?". Dopiero ostatnio zdałam sobie sprawę, jakie mordercze instynkty może wyzwolić w kobiecie gospodyni takie małe pytanko. Rzucone ot tak, od niechcenia, na przykład przez Bogu ducha winnego męża.. Próbowałam właśnie wymyślić coś dobrego do jedzenia i jakoś nic nie przychodziło do głowy. Czasu coraz mniej, więc zaczęłam nerwowe przeszukiwanie pamięci i szafek w kuchni.. i nagle słyszę to pytanie O_o

  Tak, teraz rozumiem, dlaczego mojej mamie zdarzało się wybuchnąć.

  Chcąc oszczędzić mężom i dzieciom niezrozumiałych dla nich erupcji ich własnych żon czy matek, a mając przede wszystkim na względzie zdrowie psychiczne tych ostatnich, postanowiłam stworzyć tego bloga. Jeśli uratuję tym choć jeden rodzinny obiad, osiągnę swój cel ;)

  Zapraszam!