Po to, żeby podsuwać innym proste pomysły na obiad. I żeby pomóc samej sobie przypomnieć dobry, wypróbowany przepis. Żeby nie męczyć się za każdym razem z wymyślaniem obiadu.
Przez długie lata wracając ze szkoły rzucałam w kierunku kuchni to samo pytanie "Co na obiad?" albo inne, równie "niewinne": "Jest coś do jedzenia?". Dopiero ostatnio zdałam sobie sprawę, jakie mordercze instynkty może wyzwolić w kobiecie gospodyni takie małe pytanko. Rzucone ot tak, od niechcenia, na przykład przez Bogu ducha winnego męża.. Próbowałam właśnie wymyślić coś dobrego do jedzenia i jakoś nic nie przychodziło do głowy. Czasu coraz mniej, więc zaczęłam nerwowe przeszukiwanie pamięci i szafek w kuchni.. i nagle słyszę to pytanie O_o
Tak, teraz rozumiem, dlaczego mojej mamie zdarzało się wybuchnąć.
Chcąc oszczędzić mężom i dzieciom niezrozumiałych dla nich erupcji ich własnych żon czy matek, a mając przede wszystkim na względzie zdrowie psychiczne tych ostatnich, postanowiłam stworzyć tego bloga. Jeśli uratuję tym choć jeden rodzinny obiad, osiągnę swój cel ;)
Zapraszam!
Brzmi obiecująco. Trzymam za słowo i będę zaglądać! :)
OdpowiedzUsuń